Krótki opis - streszczenie |
Wakacyjno-miłosna historia z Bałtyckim rejsem w tle. Ona - nieprzewidywalna, on - statyczny. Pomieszanie charakterów. Wmieszana nutka fantazji. Oderwanie od codziennych spraw. Mężczyzna ma cel w zakotwiczeniu statku na środku morza - kobieta do tego stanowi miły dodatek.
Zapowiadał się piękny lipiec, spędzony nad Bałtykiem. Pogodynki miały same dobre wiadomości dla urlopowiczów. Nie spadały temperatury, grzało słońce, a włosy od czasu do czasu rozwiewał przytulny wiaterek... Można by powiedzieć, że wymarzone wakacje!
Na tafli wody sunął spokojnie biały gigant mierzący czterdzieści jeden metrów, powoli oddalał się od plaży i od zgiełku wczasowiczów. Jego dziób lśnił świeżo pomalowaną farbą, za sobą ciągnął ponton z silnikiem, a morze mieniło się od promieni słonecznych, które swoją moc, również zawiesiły na twarzy kapitana. Była ona męska i przystojna, ciemny, dwudniowy zarost okalał ją. Na nosie spoczywały mu okulary przeciwsłoneczne, które ściągał chwilami, by popatrzeć na rozpościerającą się przed nim piękną scenerie morza, coraz bardziej oddalonego od brzegu.
Gdy jacht stanął równo dziesięć kilometrów od plaży, został wyłączony silnik i zrzucona kotwica. Teraz mógł spojrzeć na drugi widok, który rozpościerał się na pokładzie.
Kobieta o rozpuszczonych włosach blond, sylwetce modelki i długich nogach, opalała się, leżąc na pokładzie jachtu.
Uśmiechał się szeroko, wpatrując się w jej osobę przez przednią szybę. Za moment już był przy niej.
-No, to jesteśmy. - zagadnął i wypuścił głośno powietrze ustami.
-Już? - spytała i nadal nie dowierzając, usiadła. Miała opaloną skórę, orzechowe oczy i zadarty nosek.
-Szybko. - dodała za chwilę i kontynuowała opalanie.
Oboje znali się już kilka lat i nie mieli przed sobą żadnych tajemnic, dlatego wiedziała, dlaczego całe wakacje zmuszona jest spędzić tutaj na środku Bałtyku. Miejsce to, było związane z jego pracą. A mianowicie pod pokładem robił, coś co naukowcom się nawet nie śniło. Prowadził nielegalne badania, związane z rakietami, a jeszcze dokładniej mówiąc pracował dla rządu i było to ściśle tajne.
Gdy on dniami i nocami przeprowadzał badania (od czasu do czasu coś wybuchnęło), ona zajmowała się sobą i jeździła po zakupy. Leżała na pokładzie i smażyła się jak jajka na patelni albo brała kąpiele topless w morzu. Po zmierzchu czytała książki w swojej kajucie albo wychodziła na miasto. Krótko mówiąc zajmowała się pierdołami (jakby porównać jej czynności do jego).
Wprawdzie mogła sobie na to pozwolić, w końcu trwały wakacje. Poza urlopem, zajmowała się domem - nie pracowała. On pracował w firmie, która w ostatnim czasie sprzedała wszystkie swoje udziały, biuro itd, żeby zacząć eksplorację na własną rękę. Czy coś w ten deseń, ale nie orientowała się dokładnie. Było jej na rękę, że zabrał ją na wakacje w rejs. Może nie do końca był to rejs, ale byli nad morzem, zacumowani na środku Bałtyku, więc mogła to tak nazwać.
Czy się kochali? Na pewno - na swój sposób oczywiście. Ale różnili się rozbieżnością charakterów - ona postrzelona, wszystkie szalone rzeczy zrobione w tym związku można było przypisać jej, a on - zawsze rozsądny i bystry i jeśli chodziło o subtelne czułości - był do nich pierwszy. Totalnie się od siebie różnili, jednak to nie stanęło im na dzieleniu razem życia.
Pewnego dnia, skończył wcześniej i wyszedł na pokład, opierając się o poręcz.
-Co porabiasz, kochanie? - spytał, zmęczonym tonem głosu.
Ona spojrzała na niego z chytrym uśmieszkiem.
-Pływam. - odpowiedziała i zaczęła się rozbierać. W ciągu kilku sekund, już była za burtą. Spojrzał za nią z szerokim uśmiechem, gdy ta machała zachęcająco do niego ręką.
-Przyłączysz się?
Nie zastanawiał się zbyt długo, dołączył do niej w ułamku sekundy. Wskoczył w ubraniu, które właśnie miał na sobie. Nad taflą wody, przylgnęli do siebie wargami, a pod taflą ciałami.
-Czemu nie ściągnąłeś ubrania?
-Nie mam takiego ciała jak ty... - obłapiał ją dłońmi, stęsknił się za nią.
Najchętniej zrobiła by to z nim tutaj i teraz, ale on nie miał takiego zamiaru. W jej mniemaniu, byli tylko oni, ale tak naprawdę, pół kilometra dalej, dwa inne jachty były zacumowane. Gdy spostrzegła, że nie chce się z nią kochać, odezwała się z lekką pretensją:
-Nie, to nie. - wyrwała mu się z objęć i zaczęła wspinać się po drabince.
Patrzył na nią z rozbawionym wyrazem twarzy.
-Wiesz, ja wolę bardziej tradycyjnie... - zawołał do niej.
Za paręnaście sekund, okryta tylko ręcznikiem, wychyliła się za barierki i tak się odezwała:
-Tradycyjnie to po ślubie!
Któregoś poranka już nie spał, odział się w jakąś białą koszulkę i dżinsy, po czym po zmierzał do jej kajuty.
-Kochanie, wstawaj. - pochylił się nad jej łóżkiem i pocałował ją delikatnie w policzek.
-Za wcześnie jest... - wydusiła, przytulając się do poduszki.
-Wstawaj, mam dla ciebie niespodziankę.
-Taka niespodzianka, że muszę wstawać...?
Za kilka minut grzecznie wstała, opatulona tylko w samo prześcieradło, pokierowała się w wskazanym kierunku. Szedł za nią, uważając, żeby nie nadepnąć na prześcieradło. Gdy w końcu wywlokła się na pokład, przed swoimi oczami nagle ujrzała najpiękniejszą jaką kiedykolwiek widziała - białą cieniutką sukienkę. Już się chciała rzucić mu na szyję i go ucałować, gdy spostrzegła coś więcej. Na dziobie stał jakiś mężczyzna w czarnym stroju.
-Kto to jest?! - przywarła plecami do jego klatki piersiowej.
Mężczyzna zachichotał i objął ją lekko w pasie, żeby poczuła się bezpiecznie.
-Kochanie, to jest ksiądz, który da nam ślub.
Wszystko byłoby normalne, gdyby nie to, że była w negliżu.
Dopiero za chwilę, to spostrzegła i oblała się rumieńcem, ale szybko uciekła pod pokład, mówiąc "to ja się lepiej przebiorę" i równie szybko mężczyzna ją tam popchnął.
W tym czasie, gdy się szykowała, mężczyzna zagadywał księdza jak tylko mógł, żeby nie czuł się skrępowany. Ksiądz przez cały czas udawał, że nie dziwi go ta cała sytuacja. O dziwo, nie czekali na nią długo. Kobieta, ubrała tylko bieliznę i sukienkę, uczesała włosy i założyła wianek ze stokrotek na głowę. Była naturalną pięknością. Makijaż zastąpiły brązowa opalenizna, naturalne rumieńce i szeroki uśmiech.
-Bez świadków ślub nie będzie nieważny? - spytała, podchodząc.
Jej przyszyły mąż nie czekał ani minuty. W ułamku sekundy, wskoczył do pontonu i popłynął w stronę innych jachtów. Właśnie była pora śniadaniowa.
Za nie więcej niż pięć minut był już z powrotem: z jakimś mężczyzną i kobietą. Kobieta jeszcze dokańczała kanapkę.
-Kochanie, twoi świadkowie.
-Ach, jednak masz coś ze spontaniczności, kochanie. - uśmiechnęła się i ujęła jego męską dłoń.
Tak! Jest! W końcu przełamałam swoją niemoc twórczą i oto publikuję Wam mój dzisiejszy sen! Hehehe, co myślicie? Dziwne mam sny, co :) Cieszę się, że WRÓCIŁAM do gry!!! ♥♥♥ Pozdrawiam!!!
Któregoś poranka już nie spał, odział się w jakąś białą koszulkę i dżinsy, po czym po zmierzał do jej kajuty.
-Kochanie, wstawaj. - pochylił się nad jej łóżkiem i pocałował ją delikatnie w policzek.
-Za wcześnie jest... - wydusiła, przytulając się do poduszki.
-Wstawaj, mam dla ciebie niespodziankę.
-Taka niespodzianka, że muszę wstawać...?
Za kilka minut grzecznie wstała, opatulona tylko w samo prześcieradło, pokierowała się w wskazanym kierunku. Szedł za nią, uważając, żeby nie nadepnąć na prześcieradło. Gdy w końcu wywlokła się na pokład, przed swoimi oczami nagle ujrzała najpiękniejszą jaką kiedykolwiek widziała - białą cieniutką sukienkę. Już się chciała rzucić mu na szyję i go ucałować, gdy spostrzegła coś więcej. Na dziobie stał jakiś mężczyzna w czarnym stroju.
-Kto to jest?! - przywarła plecami do jego klatki piersiowej.
Mężczyzna zachichotał i objął ją lekko w pasie, żeby poczuła się bezpiecznie.
-Kochanie, to jest ksiądz, który da nam ślub.
Wszystko byłoby normalne, gdyby nie to, że była w negliżu.
Dopiero za chwilę, to spostrzegła i oblała się rumieńcem, ale szybko uciekła pod pokład, mówiąc "to ja się lepiej przebiorę" i równie szybko mężczyzna ją tam popchnął.
W tym czasie, gdy się szykowała, mężczyzna zagadywał księdza jak tylko mógł, żeby nie czuł się skrępowany. Ksiądz przez cały czas udawał, że nie dziwi go ta cała sytuacja. O dziwo, nie czekali na nią długo. Kobieta, ubrała tylko bieliznę i sukienkę, uczesała włosy i założyła wianek ze stokrotek na głowę. Była naturalną pięknością. Makijaż zastąpiły brązowa opalenizna, naturalne rumieńce i szeroki uśmiech.
-Bez świadków ślub nie będzie nieważny? - spytała, podchodząc.
Jej przyszyły mąż nie czekał ani minuty. W ułamku sekundy, wskoczył do pontonu i popłynął w stronę innych jachtów. Właśnie była pora śniadaniowa.
Za nie więcej niż pięć minut był już z powrotem: z jakimś mężczyzną i kobietą. Kobieta jeszcze dokańczała kanapkę.
-Kochanie, twoi świadkowie.
-Ach, jednak masz coś ze spontaniczności, kochanie. - uśmiechnęła się i ujęła jego męską dłoń.
Tak! Jest! W końcu przełamałam swoją niemoc twórczą i oto publikuję Wam mój dzisiejszy sen! Hehehe, co myślicie? Dziwne mam sny, co :) Cieszę się, że WRÓCIŁAM do gry!!! ♥♥♥ Pozdrawiam!!!
Aż mi się teraz smutno zrobiło, że ja moich snów nie pamiętam :< oj, oj!
OdpowiedzUsuńCieszę się, że wróciłaś i znowu liczę na jakieś cudowne wisienki Twojej twórczości ♥ Ja niestety też przeżywam ogromną niemoc twórczą, z tym, że moja chyba tak szybko nie przeminie...
Pozdrawiam i życzę weny!
Podobało mi się zakończenie i gdzieś tak od połowy, natomiast początek niekoniecznie. Znaczy były ładne opisy przez moment i było nawet zgrabnie, ale już gdy pojawiło się "tajne, dla rządu" to wzięło mnie trochę za śmiech i wydało się totalną fantastą czy sice fiction (pewnie popełniłam błąd w pisowni).
OdpowiedzUsuńJak nazwa wskazuje - wyśnione czyli wszystko jest możliwe. :))))
Usuń