WYŚNIONE 3 (II CZĘŚĆ)

II część - 11 sierpień (siatkówka halowa, Turniej mężczyzn, Grupa A)




            Podzielona Europa – nazywana już Trzy Blokowiskiem, zmieniała się z roku na rok. Jedni twierdzili, że na lepsze – inni, że na gorsze. Tych zmian nie dało się zatrzymać. Ziemia w dalszym ciągu kręciła się, tak jak na początku. Kontynentem wstrząsnęło trzy razy – dwa razy światowo i raz europejsko, jednak to nie wpłynęło na Planetę Ziemię. Prawdopodobnie największym problemem nowo powstałych ziem były zapasy żywności, zwłaszcza przed okresem zimowym. Wojna doszczętnie zniszczyła pola uprawne, fabryki, szklarnie. Trucizny użyte w czasie walk zatruły lasy, które dla bezpieczeństwa przed zatruciem – wycięto. Przedwojenne miejsca, narażone na szkodliwe oddziaływanie gazów bojowych – wypalono, a ludzi mieszkających w obrębie dwustu metrów – objęto kilkumiesięczną kwarantanną.
W każdym Bloku działania „naprawiające” wyglądały tak samo i przebiegały w podobnym czasie. Wprowadzanie kwarantann i odizolowań powodowało często rozdzielanie rodzin, nawet na tysięczną kilometrową skalę. Służby starały się w jak najkrótszym czasie doprowadzić wszystko do stanu przed Trzeciej Wojny. Jednak tylko na starannie naszkicowanych planach wydawało się, to takie proste. Działania usprawniające nie funkcjonowały wystarczająco szybko, tak jak to nakreślili rząd i kanclerz. W praktyce, trzeba było zacząć wszystko od początku. Na początku był chaos, który trzeba było ogarnąć i ostatecznie zlikwidować. Słowa, które często padały z ust kanclerzy, w pierwszych miesiącach „po” brzmiały następująco.
-Tylko bez paniki! Bez histerii, niepokoju, proszę spokojnie wykonywać polecenia, wydawane przez upoważnione służby. Razem damy radę. Razem odrodzimy się jak feniks z popiołów.
Trzech kanclerzy, Pitun, Danses, Kovalsky – sarkastycznie nazywanych przez niektórych „potrójną dawką ketonalu”, współpracowali ze sobą jak najbliżsi przyjaciele. Było to absurdalne i komiczne przedsięwzięcie – jeszcze niedawno strzelali do siebie i rzucali łatwopalne ładunki w swoje strony. Zawarli wzajemne stosunki po pięciuset dwudziestu tygodniach. Ludzie znali to jako dziesięć lat nieustającego strachu i przyciskającego głodu. W chwili podpisania pokojowego traktatu, większość – można powiedzieć, że wszyscy z wyjątkiem głodnych żądzy krwi, odetchnęli z ulgą i zaczęli dostrzegać świat w kolorach tęczy.
Zostały zasadzone drzewa, tysiące drzew. Od Morza Bałtyckiego aż po Morze Śródziemne ciągnęły się sznurem zalesione tereny, których nie dało się ogarnąć ludzkim okiem. Początkowo były to młode drzewka, które w przyszłości miały zamienić się w wysokie starodrzewy – strażników lasu. Większą z nich część przetransportowano ze środkowej Azji, która okazała się bardzo pomocna w ciężkich chwilach (dlaczego wcześniej jej nie doceniali?). Również pola po jakimś czasie, znów zaczęły dawać plony, a sady stały się sadami z bogactwem owoców i warzyw, a nie tylko z nazwy. Ludzie odczuli niepohamowaną radość, gdy ujrzeli pierwsze nowe pędy kiełkujące z ziemi, bo obawiali się, że z jałowych ziem w ogóle nic nie wyrośnie. Mylili się. Natura dała ludzkości kolejną szanse.
Po jakimś czasie Bloki zaczęły radzić sobie same. „Nastąpiła samodzielność” pisano w gazetach.
W Pierwszym Bloku skupiono się na tworzeniu wspólnoty obywatelskiej; kręgu, w którym ludzie zaufają rządowi i będą kochać swój kraj aż do szaleństwa. Również naciskali w kwestii pracy – każdy miał pracować pięć razy w tygodniu i w soboty. Miało to zapewnić wyjście na prostą w kwestii bezrobocia i PKB. Zawodowym żołnierzom przypadły wszystkie wyższe stanowiska, jak kanclerz twierdził, utwierdzi to państwo w sile. Dlatego największa suma pieniędzy szła na odbudowę wojska i sprawy militarne. Takie przedsięwzięcie miało sprawić, że za paręnaście lat kraj ten stanie się państwem militarnym, w którym żyją doświadczeni bojowo ludzie –bez szansy udanego ataku. Ale ludzie mieli już dość zbrojeń… Ale kto powie, to na głos? Proszę, droga wolna, grób wykopany, spust naciągnięty.
Drugi Blok za cel uznał sobie powrót do kultury, do tradycji. Rząd chciał odbudować zniszczone zabytkowe budynki i kościoły i starał się odrestaurować obiekty całkiem zdmuchnięte z powierzchni ziemi. Ważna stała się nauka ojczystych języków, śpiewania zapomnianych patriotycznych pieśni, wrócenie do pradawnych obyczajów. Oczywiście nie zapominano o nowoczesnych wynalazkach, które mogłyby w tym pomóc. Jednak uznali, że jedynie trzymając się kultury, którą utracili po wybuchu wojny będą wstanie narodzić się na nowo. Bezprecedensowa stała się rodzina wielopokoleniowa z wieloma dziećmi. Miało to zapewnić wypełnienie luk w niżu demograficznym, które powstało na skutek ustania czynnika sprzyjającego prokreacji. Mile widziane były mieszane małżeństwa. Kanclerz Kovalsky twierdził, że ludzie sami wiedzą, co jest dla nich najważniejsze.
-Im więcej dzieci w jednej rodzinie, tym więcej chwalących spojrzeń w tę stronę. – Zachęcał kanclerz masując sobie ukradkiem kikut ręki.
Kanclerz wydawał się prawdziwy. Na polu bitwy granat pozbawił go lewej ręki. To właśnie on powinien wiedzieć najlepiej, co jest najbardziej potrzebne Drugiemu Blokowi. Ludzie go szanowali, być może przez pryzmat doświadczonej krzywdy, a może ze względu na jego chłodny nieudający charakter, wyróżniający go spośród dwóch pozostałych kanclerzy.
Kanclerz Pitun, syn Putina – swego czasu najpotężniejszego człowieka na platformie międzynarodowej zdecydował, że najrozsądniej będzie zacząć odbudowę od strefy wiary. Wiara w jednego Boga miała sprawić, że wszystko łatwiej będzie im przychodzić. Przez wiarę staną się najsilniejszym państwem na całej planecie. Rozpoczęli wdrażać Boski plan poprzez odgrodzenie się wysokim murem – do złudzenia przypominającym niegdyś Wielki Mur Chiński, od pozostałych krajów. Głowa państwa uznała, że tak będzie najlepiej. Nie rozpraszać się poprzez sukcesy Bloków i nie kusić losu. Blok Trzeci był najbardziej uczulony na liberalizm, który szerzył się w pozostałych krajach. Dzięki murowi, można było wykluczyć ewentualne ataki na niewiernych. Poza tym Blok Trzeci utajał wszelkie informacje. Wiadomo było tyle, że ludzie uznali nowe granice za swoją ojczyznę i nigdy w świecie nie chcieliby jej zamienić na inną. Co, oni im zrobili? Pranie mózgu? O takim stosunku do nowego państwa, kanclerz Danses mógł sobie tylko pomarzyć lub popatrzeć w telewizji na program Trzeci.
Mimo niewielkich różnic pomiędzy Blokami, nie odnotowano wrogiego nastawienia między ludźmi w nich mieszkających. Kanclerz Danses jednak chciał zwieść rzeczywistość –udawał, że nie widzi szerzącego się ludu, żądającego Złoty Przywilej Emigracji.




Hans Winter. Blok Pierwszy.
Tysiąc sto osiem kilometrów od granicy.

Hans patrzył w szybę, za którą przelatywał mu widok na stare dobrze mu znane miejsce. Przebywał na tym terenie aż od zakończenia Wojny Europejskiej. To miejsce stało się jego domem – którego nigdy tak naprawdę nie miał. Jednak rozkaz to rozkaz. Przymknął powieki tylko na chwilę, ale z chwili zrobiło się kilka ładnych godzin. Gdy je ponownie uchylił, ogromnie się zdziwił, że w ogóle nie poznaje tych domów, małych lasów usianych gdzieniegdzie, szerokiego pola. Nic dziwnego, był daleko od domu.
Służba w wojsku nauczyła go jednak niepatrzenie wstecz. Jako podporucznik mógł sobie pozwolić na wiele, ale pułkownik wyżej w hierarchii i miał pewne plany w sprawie jego dowodzenia. Pułkownik porozumiał się z generałem i razem ustalili Hansa Wintera zastępcą oficera na ziemi, na której się znalazł.
Hans na początku stracił rachubę ile przejechał i w którym kierunku się udali, ale za moment już wszystko miał pod kontrolą. Po przywitaniu się z oficerem Zlatanem i starszymi szeregowymi udał się na spacer po miasteczku w swoich wysokich wojskowych butach. Błoto było prawie wszędzie. Zauważył też, że miasto różniło się diametralnie od miejscowości, w której poprzednio mieszkał. Cofnął się aż myślą do rodzinnej wsi. To pachnące ziemią i chlebem miejsce odgrzebało mu wspomnienie z dzieciństwa. Mały Hans, mała wieś w Południowej Bawarii.
Bloki mieszkalne tzw. wspólnoty wyglądały bardzo ubogo. Zwłaszcza w tej porze roku, gdy zima jest już za rogiem. Szare, brudne od dymu ściany wyróżniały się na tle gęstego lasu, który krył w sobie sady i szklarnie. Zwrócił uwagę również na ludzi. Było tutaj optycznie więcej dzieci, ale musiały one pracować jak dorośli. Ich rodzice wyglądem przypominali staruszków. Hansa przeraziło to odkrycie, ale poszedł dalej. Mieszkańcy okazali się bardzo życzliwi, nie spodziewał się takiego miłego przywitania.
-Willkommen* w domu, panie oficerze. – odezwała się pewna kobieta, gdy wszedł do jednego bloku, żeby go obejrzeć od środka.  Poczuł miłe mrowienie na policzkach.
-Willkommen. Tak właściwie jestem tylko zastępcą oficera. – Kobieta zawołała resztę „domowników”, którzy z nieskrywaną i szczerą radością go przywitali.
-Wszystkiego najlepszego! Niech panu się tutaj powodzi! Wieder willkommen!* -wołali ze środka pomieszczenia, oderwani od oglądania w telewizji przemówienia kanclerza Dansesa.
Jak przypuszczał, ludzie byli tutaj bardzo życzliwi i naiwni, a w środku mieszkań dosłownie czuło się biedę. Nawet nie chciał myśleć, jak to wyglądało w okresie wielkiego mrozu. Przed Trzecią Wojną wszystkie programy – teraz zostały tylko trzy, trąbiły o tzw. globalnym ociepleniu czyli podwyższeniu średniej temperatury atmosfery i znacznym ociepleniu w przyszłości, co okazało się kolejną nietrafioną teorią. Nikt nie wiedział, co wpłynęło na taką zmianę – być może wojna, w każdym razie powróciły wielkie śniegi i mrozy, które trzymały cały grudzień, styczeń i luty. W marcu zaczynało wszystko topnieć, żeby w kwietniu przywitać – zbyt piękną, aby mogła być prawdziwa, wiosnę. Pory roku wróciły do swoich pradawnych miejsc, a ludzie zapomnieli, co to takiego było, to całe globalne ocieplenie.  Pojawiły się wówczas nowe problemy związane z nieprzystosowaniem do niskich temperatur.
Po kolacji, Hans wyszedł przewietrzyć się przed spaniem. Nie umiał się nadziwić, że już było czuć zimne powietrze z północy. Był dopiero środek listopada. Postawił kołnierz swojego ciemno oliwkowego munduru i przeszedł sto metrów. Zatrzymał się dopiero u granicy pola.
-No, to czas się przyzwyczaić. – westchnął, wpatrując się w wyciągnięty kompas. Wiatr wiał mu w oczy, mało brakowało, a zwiałby mu czapkę oficera. W pewnym momencie zauważył na polu jakąś schyloną postać. Miała ona narzucony na głowę i na ramiona stary ciemnozielony koc –lub coś co go przypominało. Kopała w ziemi.
Hans Winter aż musiał spojrzeć na zegarek. Siedemnasta dziesięć.
-Nie za późno, jak na pracę w polu? – zagadnął wypiętą sylwetkę.
 Tajemnicza postać gorączkowo odwróciła się do niego, po czym z doświadczonego zaskoczenia przewróciła się na ziemię.
Oficer musiał się powstrzymać, żeby nie wybuchnąć śmiechem. Ruszył w jej stronę, żeby pomóc jej wstać, ale nie zdążył nawet do niej podjeść. Postać podniosła się jak oparzona i zaczęła wrzucać w pośpiechu wykopane ziemniaki do garnca wykonanego z wikliny.
-Pomogę. – Zaoferował się, schylając się po warzywo. Albo się przesłyszał albo usłyszał prychnięcie.
-Nie, poradzę sobie. – odparła postać lekko zachrypniętym głosem. Była to dziewczyna. Hans nawet chciał zaproponować, że zaniesie jej to do domu, ale nie zdążył nawet mrugnąć, a dziewczyna z przytulonym do piersi garnkiem, zostawiając motykę i resztę ziemniaków uciekła.
Mignęły mu tylko przed oczami jej czarne kręcone włosy.
Potrząsnął z niedowierzaniem głową. Co takiego zrobiłem? Zastanawiał się. Zanim wyszedł z pola, podniósł z ziemi śmieszną małą książeczkę, z której nie rozumiał ani słowa.

----------------------------------

*Wieder willkomme!- jeszcze raz witamy!
*Willkommen - witam



 ***

Witajcie! Oto kontynuacja "wyśnione 3"! Mam nadzieję, że macie niedosyt po tej części, bo przygotowałam dla Was III część! Do zobaczenia, znów.
Ściskam, 

Bunko ;*



8 komentarzy:

  1. Niedosyt to mało powiedziane! Dziewczyno ja liczyłam na jakąś co najmniej nowele :D

    BTW jak Tobie się takie rzeczy śnią to możesz mi wysłać trochę tego co bierzesz przed snem? ;3

    A co do "Wyśnione 3" to jestem ciekawa co połączy dziewczynę z zastępcą oficera... :> I jestem ciekawa co się z nimi stanie... Oh no i w ogóle pisz to szybko! :3

    A tak poza wszystkim - te Twoje wstępy zapierają mi dech w piersiach - wszystko umiem sobie tak dokładnie wyobrazić... Ah! Pamiętaj, że obiecałaś wysłać swoją pierwszą wydaną książkę z autografem, ja, mały największy fan pamiętam...

    Pozdrawiam, Seramo!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem jak mam zacząć tą wiadomość, żeby miała sens. Na wstępie dziękuję - jestem wzruszona, że podoba Ci się. Co połączy dziewczynę z Hansem? Tego dowiemy się w kolejnej części :3 Na szczęście mam napisane już dużo, jedynie muszę dopisać zakończenie. :)
      Ps. Pamiętam o Tobie, pierwsza książka zawędruję w Twoim kierunku ♥
      Ps. 2. Mogę podesłać, ale tak naprawdę nie wiem co :D Jakiś wycinek mojego mózgu chyba hahahah :) nie no, serio nie mam pojęcia, czemu mam takie sny. Mogę dać Ci taką lekką radę, że możesz zacząć ćwiczyć pamięć przez zapisywanie snów. Jak widać na moich przykładzie - działa. Oczywiście nie zawsze pamiętam sny.

      Pozdrawiam Bunko

      Usuń
  2. Ja nie miewam w ogóle snów. Wynika to pewnie z ciągłego zmęczenia i tego, że próbuję się od wszystkiego odciąć :c

    W takich chwilach strasznie tego żałuję! :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Trochę ciężko czytało mi się tą część ze względu na to, że było tu dużo polityki. Ale i takie rozdziały są potrzebne, żeby przedstawić świat, w którym rozgrywa się akcja. Ten drugi fragment był już przyjemniejszy. Ciekawa jestem, co to za dziewczyna i czy Hans spotka ją kiedyś ponownie. Czekam na kolejną część! ;) I w sumie fajnie, że kontynuujesz to opowiadanie. Myślałam, że to one shot;D

    OdpowiedzUsuń
  4. Miałam przy kolejnej części dać przykład na takie utrudnianie czytelnikowi zrozumienia treści. Takim przykładem jest choćby pięćset ileś tygodni, zamiast od razu napisać ileś tam lat i ileś tygodni.
    Poza tym ten rozdział czytało mi się raczej sprawnie, choć i tu zdarzały się takie momenty, że zamiast zakończyć jeden temat i przejść do kolejnego, to ty niby ten temat zakończyłaś, a po dłuższym czasie znowu do niego powróciłaś, kontynuując. Przez takie fragmenty i skakanie, to momentami jest takie "masło maślane".
    Mnie chyba najbardziej drażni skakanie między blokami. Chyba wolałabym być najpierw powiedziała coś o pierwszym i zobrazowała jak wygląda tam życie, potem o drugim, aż w końcu o trzecim, a nie takie "tu było tak i tak, a tu tak i tak, a w trzeci bloku to..." bo sprawiasz, że czytelnik zaczyna błądzić i nie jest w stanie spamiętać co było w którym, bo pamiętamy obrazy (zazwyczaj), a nie suche regułki i okrojone z emocji informacje.
    W tym rozdziale emocji było niewiele. Zapamiętałam tylko wzmiankę o konieczności pracy i to także pracy przez małe dzieci, ale nie jestem w stanie powiedzieć, w którym to było sektorze. Teraz wiesz o co mi chodzi, gdy piszę, że czytelnik nie jest w stanie zanotować tylu suchych informacji?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozumiem. Zwrócę na to uwagę.
      Uważam również, że bez sensu tak się męczysz z moimi wypocinami, nie sądzisz? To dopiero druga część, a mój wyidealiozowany świat został spalony, a moje umiejętności pisarskie zdeptane. Zastanawiam się czy w ogóle kiedykolwiek coś jeszcze pisać. Może faktycznie piszę tragicznie, a Ty tylko otworzyłaś mi oczy.
      Ale tak sobie teraz myślę, ze nie każdy lubi czytać Pana Tadeusza, wiec i nie każdy znajdzie przyjemność w moich tekstach.
      Ps. Czy to opowiadanie ma jakieś plusy?

      Usuń
    2. Trochę wyolbrzymiasz, bo ja nigdzie nie napisałam, że piszesz tragicznie. Nie uważam też, że się męczę, gdybym się męczyła, to bym nie czytała. To opowiadanie bez wątpienia ma jakieś plusy, ale na chwilę obecną, czytając ten rozdział, chciałam się skupić na tym by odpowiedzieć ci na pytanie do poprzedniego komentarza i zaznaczyć o co mi chodzi.
      Wydaję mi się, że pisząc nie zwracasz uwagi na to, że piszesz i traktujesz opowiadanie jak opowieść przekazywaną z ust do ust, jakbyś coś opowiadała jakieś koleżance, która w każdej chwili może o coś dopytać. Jasne, że na blogu mamy możliwość dopytywania, ale jednak wypadałoby starać się pisać tak, by wszystko było jasne i przede wszystkim w miarę przejrzyste, chyba, że coś z założenia ma być tajemnicą.
      A miałaś wyidealizowany świat? Uważałaś, że piszesz doskonale? Ja sama tak o sobie nie powiedziałabym nigdy. U mnie to czysta amatorka i ważne jest dla mnie, gdy ktoś zwraca mi uwagę co dla niego było nieczytelne, itd. Niekoniecznie muszę się z każdą taką osobą zgadzać, zawsze mogę się bronić argumentami.
      Faktem jednak jest, że nikt jeszcze nie stworzył czegoś co by podobało się wszystkim.
      Ma, ma plusy, ale miałaś lepsze opowiadania. Tu mam poczucie jakby nie było na nie planu, jakbyś pisała to co akurat chciałabyś by tam było i umieszczasz to ot tak, ale być może się mylę. Ocenię na końcu czy ostatnia część miała jakiś związek z pierwszą i czy jest w tych wszystkich częściach jakiś wspólny sens.

      Usuń

Skomentuj :) To dużo dla mnie znaczy.

*

© grabarz from WS | XX.